Czy niedźwiedź zabił człowieka w Bieszczadach?

Opublikowano: 2014-10-21

W ostatnich dniach bardzo nagłośniony został przypadek ataku niedźwiedzia na ratowników GOPR i mieszkańca Olszanicy w Bieszczadach. Media spekulują na temat potencjalnych scenariuszy, jakie mogły mieć miejsce, a część z nich już okrzyknęła miśka mianem bestii lub potwora.

Bieszczadzkie niedźwiedzie i ich zachowania

Bieszczadzkie niedźwiedzie tropię, obserwuję i fotografuję od lat. Można z całą stanowczością powiedzieć, że to moja wielka pasja. Oczywiście obserwacje są wykonywane najczęściej z ukrycia, choć 2 razy spotkania miały charakter bezpośredni i niedźwiedź miał świadomość mojej obecności. Tylko w tym roku, podczas 3 wyjazdów fotograficznych (w sumie około 2 miesiące) widziałem brunatne drapieżniki ponad 20 razy i każdorazowo od kilku minut nawet do kilku godzin. Mogę zatem powiedzieć, że miałem sporo czasu na obserwację zachowań tych zwierząt, co nie oznacza oczywiście, że przeprowadzona przeze mnie analiza zajścia z Olszanicy będzie idealna i nieomylna.
Niedźwiedzie żyjące w Bieszczadach w sposób szczególny stronią od ludzi i od zamierzonego kontaktu z nimi (brak efektu tzw. synantropizacji gatunku). To pewna reguła, choć jak zwykle są w niej również i wyjątki. Jest to spowodowane stosunkowo niewielkim kontaktem z człowiekiem (odmiennie, jak w Tatrach) i dużymi terenami, na których niedźwiedzie mogą żyć nieniepokojone.
Ataki, które miały miejsce w Bieszczadach, spowodowane były w największym stopniu przez ludzi, nieświadomie zbliżających się do miejsc odpoczynku lub żerowania drapieżników. Trzeba jednocześnie powiedzieć jasno, że zdrowy niedźwiedź nie będzie polował na człowieka. Kilka lat temu obserwowałem niedźwiedzicę z trójką młodych. Samica wyszła na śródleśną polanę z jednym niedźwiadkiem. Ostatni maluch doszedł do gromadki ponad 5 minut później. Wystarczy sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby nagle, pomiędzy matką, a będącym w dużej odległości młodym pojawił się niczego nieświadomy człowiek. Odległość od niedźwiedzicy nie miałaby kompletnie żadnego znaczenia. Z punktu widzenia osoby zaatakowanej, drapieżnik byłby bezpodstawnie agresywny, z punktu widzenia drapieżnika, atak jak najbardziej uzasadniony.

W ostatnich dniach bardzo nagłośniony został przypadek ataku niedźwiedzia na ratowników GOPR i mieszkańca Olszanicy w Bieszczadach. Media spekulują na temat potencjalnych scenariuszy, jakie mogły mieć miejsce, a część z nich już okrzyknęła miśka mianem bestii lub potwora.
Przyglądając się temu tragicznemu zdarzeniu, należy wziąć pod uwagę fakt, iż w chwili obecnej niezmiernie mało jest oficjalnych i potwierdzonych informacji na temat całego zajścia.
Postaram się jednak przedstawić najbardziej prawdopodobne hipotezy.

Czy niedźwiedź był ranny wcześniej?

Pierwsza z hipotez zakłada, że niedźwiedź został ranny wcześniej (ku niej skłaniam się najbardziej), przed spotkaniem z 60-cio latkiem. Rany mogły powstać w wyniku walki z innym zwierzęciem lub wskutek kłusownictwa (moim zdaniem najbardziej prawdopodobne). Ranne zwierzę jest dużo bardziej agresywne i atakuje z wyprzedzeniem, obawiając się o własne życie. Możliwe, że niedźwiedź zaszył się w zaroślach, aby dojść do siebie, a nieświadomy człowiek zbliżył się zanadto. Z moich informacji wynika, że znaleziony w lesie mężczyzna miał kłopoty ze słuchem. Nosił aparat słuchowy, którego nie zabrał feralnego dnia ze sobą. Mógł zatem nie słyszeć ostrzeżeń głosowych wysyłanych przez zwierzę.
Śmierć człowieka nie musiała nastąpić ze względu na odniesione rany. Zaginiony człowiek mógł podczas ataku dostać choćby zawału. Zawał mógł również pojawić się samoczynnie, a ranny niedźwiedź jedynie znalazł martwego człowieka i usiłował się nim pożywić.
Jeśli na takie zdarzenie natknęli się GOPRowcy, to drapieżnik potraktował ich jako potencjalną konkurencję, a dodatkowo ranny, był jeszcze bardziej nieustępliwy. Niedźwiedzie mają świadomość swojej siły i w przypadku obrony pożywienia nie schodzą ludziom z drogi. W zeszłym roku przekonałem się o tym osobiście.

A może został zraniony przez ofiarę?

Mniej prawdopodobną hipotezą jest zranienie niedźwiedzia przez człowieka, który został zaatakowany. Pojawiają się bowiem informacje, że na siekierze, którą mężczyzna miał ze sobą nie było śladów krwi.
Jak już wspomniałem powyżej, informacje są nadal bardzo skąpe. Analizując zdjęcia quada, szczególnie na feldze i wyciągarce widać sporo krwi (najprawdopodobniej niedźwiedzia). Zastanawiam się, czy 60-cio latek mógłby zranić zwierzę na tyle poważnie, aby aż tak krwawiło. 

Strzelać, czy nie?

Ważne, aby w tej sytuacji nie popadać w zbiorową histerię i bardzo rzetelnie wyjaśnić przyczyny tragedii, co czynią w tym momencie pracownicy nadleśnictw, policja i zapewne prokuratura. W dniu dzisiejszym zostało wydane pozwolenie na odstrzał niedźwiedzia, choć w pierwszej kolejności ma zostać podjęta próba uśpienia. Wiele osób na pewno zastanawia się, czy nie można uniknąć najgorszego dla misia. Są też głosy, że tych drapieżników jest w naszym kraju za wiele i należałoby wprowadzić przynajmniej czasową selekcję.
Odstrzał 1 osobnika nie zagrozi populacji w Polsce, ale oczywiście każda śmierć chronionego gatunku jest stratą. W opisywanym przypadku zachodzi dość duże ryzyko, że zwierzę zaatakuje także inne osoby, które znajdą się w jego otoczeniu. Teoretycznym wyjściem byłoby zablokowanie jakiegoś obszaru dla ruchu pieszego. W praktyce jest to niestety niemożliwe. Niedźwiedzie szczególnie jesienią intensywnie żerują i mogą poruszać się po bardzo dużym areale. Nie wiadomo, jak mocno zwierzę jest zranione, ile może jeszcze przebyć kilometrów i czy w oparciu o zły stan zdrowia, nie skusi się na łatwą zdobycz w okolicach siedzib ludzkich, choć taki scenariusz nie jest bardzo prawdopodobny.
Ostateczną decyzję będą musiały podjąć instytucje leśne, jak Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, czy Dyrekcja Lasów Państwowych. Niewątpliwie dużo wyjaśni się po przeprowadzanej w dniu dzisiejszym sekcji zwłok mężczyzny. Kolejnym krokiem będzie znalezienie niedźwiedzia i jeśli będzie taka możliwość, podjęcie decyzji o uśpieniu lub odstrzale w oparciu o jego zachowanie i stan zdrowia.
Wszyscy miłośnicy przyrody (do których również się zaliczam) muszą zdać sobie sprawę że służby są poddane dużej presji i poza uśpieniem nie ma tu chyba idealnego rozwiązania. Z jednej strony mamy bowiem do czynienia z rzadkim gatunkiem zwierzęcia, a z drugiej z mocną presją lokalnej społeczności, która obawia się o swoje życie. Mój kolega, posiadający pastwiska i pasieki w odludnych rejonach Bieszczad, a zarazem w niedalekiej odległości od zdarzenia, wyraził mi swoje obawy i duży strach związany choćby z doglądaniem dobytku.
Ja życzyłbym sobie najbardziej, aby niedźwiedzia udało się uratować, szczególnie, jeżeli został zraniony przez człowieka, a jego atak nie wynikał z agresywnej natury, tylko ze strachu i cierpienia. Miejmy nadzieję, że fachowcy z różnych instytucji podejmą najlepszą z możliwych decyzji.

 

Zapraszam również do obejrzenia reportażu Faktów TVN, w którym została zamieszczona moja krótka wypowiedź, wraz z fragmentami filmów o niedźwiedziach.

Damian Olawski
Damian Olawski
x