Święta Wielkanocne z bieszczadzkimi niedźwiedziami

Opublikowano: 2014-12-21

Najdłuższa wyprawa w Bieszczady

Odcisk tylnej łapy niedźwiedziaKwietniowo majowe wyprawy należą do najdłuższych, na które sobie pozwalam. Wtedy właśnie mam wreszcie czas, żeby spokojnie potropić, opracować nowe koncepcje fotografowania i przechytrzenia zwierząt, a także wprowadzić w życie przynajmniej część planów, które chodzą mi po głowie w zimie :). Wiosna jest też dla mnie najcudowniejszą porą, podczas której można najlepiej obserwować przyrodę.
Przed tegorocznym wyjazdem już tradycyjnie bardzo nakręciłem się na zrobienie dobrych zdjęć niedźwiedzi. Ten temat fotograficzny, wraz z wilkami zaprzątał moją głowę praktycznie cały poprzedni rok. W 2013 wykonałem pewien plan minimum. Zrobiłem zdjęcia wilka w lesie (podczas tropienia rysia) i nakręciłem krótki fragment filmu z wielkim niedźwiedziem. Było mi jednak mało. W zasadzie od roku 2009 nie zrobiłem ujęć, które cieszyłyby mnie w 100%. Częste spotkania z dużymi, bieszczadzkimi drapieżnikami zawsze pozostawiały pewien niedosyt.
Po ogarnięciu głównych spraw organizacyjnych, wreszcie skupiłem się na fotografowaniu. Wiedziałem, że spotkanie z misiem powinno być tylko kwestią czasu. W ciągu pierwszych dni, kilka razy trafiałem na świeże tropy w bardzo niedużej odległości od planowanego czatowania. Pozostawało tylko pytanie, kiedy brunatny kolega/koleżanka mnie odwiedzi i czy uda się uwiecznić ten moment. Niedźwiedzie bowiem najintensywniej żerują porą nocną.

Zakochana para :)

9 kwietnia pojawiły się aż 2 misie. 2 w tym wypadku oznaczało piękną parę. Od razu poznałem samca, który niespełna rok wcześniej, w czerwcu stał się bohaterem mojego krótkiego filmu. Teraz przyprowadził śliczną misiową dziewczynę z bardzo charakterystyczną, jasną łatką na szyi. Niedźwiedzie przyszły około godziny 21.00. Tego się właśnie spodziewałem i obawiałem. Było za późno na wykonanie filmu i zdjęć. Miałem jednak motywację. Skoro są, przychodzą, to uchwycenie ich w lepszych warunkach oświetleniowych będzie jedynie kwestią cierpliwości i czasu.

Na szczęście na kolejne spotkanie nie musiałem czekać długo. Znów jednak pora dnia była nieodpowiednia. Drapieżniki odchodziły wcześnie rano. Miałem wręcz wrażenie, że gdy ja zaczynam przygotowywać się do wykonania pierwszych zdjęć, one postanawiają mnie zniechęcić. Każdy, nawet najmniejszy ruch powodował ich spokojne, ale zarazem stanowcze oddalenie się. Zdjęcia i filmy nie były na tyle dobre, na ile bym tego oczekiwał. Trzeba było zatem opracować nowy plan. Postarałem się zminimalizować ruch i w tym celu zacząłem przesiadywać całą dobę przy aparacie. Nie kładłem się na noc spać. Ponadto jeszcze bardziej uszczelniłem swoją kryjówkę. Kolejnego wieczoru pojawiła się niedźwiedzica. Była sama. Zacząłem się obawiać, że skoro przyszła tak wcześnie, to raczej nie zostanie do rana. Żerowała w niedużej odległości aż do godziny 3 w nocy, gdy dość szybko i nagle uciekła. Zastanawiałem się, co ją wypłoszyło. Ja przecież siedziałem zupełnie nieruchomo. W głowie pojawiła się myśl, że kolejny raz się nie udało, że niedźwiedź nie wróci. Robiło się coraz jaśniej i nic się nie działo. Po wielu dniach w lesie, w zasadzie bez spania, byłem znużony. No i była niedziela wielkanocna. Zamiast spędzić Święta z Rodziną, ja siedziałem w krzakach i to bez specjalnych osiągnięć. Dotychczasowy materiał nie był tym, o którym marzyłem. Wiedziałem, że tego dnia będę musiał odpuścić i przynajmniej na 1 dzień wrócić do cywilizacji, gdzie czekali na mnie bliscy.

Wreszcie niedźwiedź i to niesamowite światło...

Odpoczywająca niedźwiedzicaNa polanie zrobiło się już zupełnie jasno, choć wschodzące słońce kryło się jeszcze za górami. O godzinie 6.30 zobaczyłem kątem oka, że z zarośli wyłania się niedźwiedzica :). Nie wierzyłem. Miałem wrażenie, że tylko przejdzie w inne miejsce i nie zagości zbyt długo koło mnie. Ku mojej wielkiej radości stało się jednak inaczej. Samica czuła się na tyle pewnie i bezpiecznie, że nawet położyła się koło drzewa. Bardzo delikatnie przesunąłem aparat i wykonałem pierwsze zdjęcia. Światło było bezbłędne. Nie mogłem wymarzyć sobie innego, lepszego. Wiele razy siedząc w lesie i widząc wschód, wyobrażałem sobie, jak by to było, gdyby właśnie w tym miejscu stało zwierzę, jak byłoby oświetlone itp. I proszę, moje marzenie i rysowane w wyobraźni kadry nabrały realnego wymiaru. Miś po krótkim odpoczynku zabrał się za żerowanie, a ja za zdjęcia przeplatane fragmentami filmu. Światło w dalszym ciągu rozpieszczało kadr i oczywiście mnie :). Tego dnia zrobiłem łącznie około 100 fotografii i kilka minut filmu. Mogłem zatem pojechać spokojnie na wielkanocne śniadanie. Chyba nie muszę mówić, że smakowało wybornie :).
Do lasu wróciłem już w poniedziałek i przez kolejne dni cieszyłem się niesamowitym widokiem bieszczadzkich niedźwiedzi w porze godów.
Teraz zastanawiam się, czy niedźwiedzica odwiedzi mnie kolejnego roku ze swym potomstwem :). Czułbym się prawie jak chrzestny ;).

Damian Olawski
Damian Olawski

Kilka zdjęć i ujęć filmowych, które udało mi się zarejestrować w tym czasie

x